niedziela, 27 lipca 2014

Rozdział 2 // Pięciu nauczycieli...

*Violetta*
*Los Angeles*

         Zaczęłam szybko oddychać, gdy stałam na scenie. Oni patrzyli na mnie takimi ślepiami, nic nie mogłam z nich wyczytać. Przy stoliku siedziało pięć nauczycieli. Na tabliczkach pisały nazwiska: Payne, Collins, Gunn, Forester i Grant - dwie kobiety, trzech mężczyzn. Jeden wyglądał wręcz śmiesznie - odstające włosy, jakieś stare ubrania, śmiem powiedzieć "wory" był boso! To jakaś dziwna szkoła, ale to jest w niej najlepsze. Ah, zapomniałam spożywał kokos. Mleko z kokosa.
    - Dobrze - przerwał moje rozmyślenia, głos taki poważny, który należał do pani Collins. Ona była przeciwieństwem Payn'a (nauczyciela wyżej wymienionego) włosy porządnie poukładane, wstrzymane lakierem, marynarka, biała bluzka, spódnica, no i co najważniejsze miała buty, chodź w tej kwestii chyba każdy je miał. - Przedstaw się, ogólnie, powiedz coś o sobie. - przełknęłam  głośno ślinę.
     - Nazywam się Violetta Castillo, mam 17 lat. Interesuję się muzyką już bardzo długo, kocham śpiewać i nie widzę na razie innej drogi mojej  przyszłości - zakończyłam mówić - nie chciałam się rozgadywać na przesłuchaniach.
     - Yhm... - popatrzyła na mnie przeszywającym wzrokiem - śpiewaj. - zarządziła, rzuciła długopisem, a ja posłusznie zaczęłam śpiewać. - If you, wanna know. What is going on inside my mind - wypowiadałam słowa piosenki, z zamkniętymi oczami. Zaraz, zaczęłam śpiewać już normalnie, otworzyłam oczy i całkowicie poniosłam się w górę razem z płynącą muzyką.

***

      - Dziękuje - powiedział pan, o nazwisku Grant. - Możesz wyjść, zadzwonimy do ciebie lub do twoich rodziców - gdy to mówił, zrobiło mi się przykro. Pokiwałam głową i po prostu wyszłam z sali. Zaraz po mnie weszła z Cami, powiedziałam że poczekam na nią. Oparłam się o grzejnik i rozejrzałam się wokół, tłum ludzi znacznie się zmniejszył, widać było już wolne przestrzenie które, się powiększały. Odetchnęłam po czym wyprostowałam się bardziej.
           Po chwili poczułam rękę na ramieniu. Odwróciłam głowę, tam stała wesoła Cami - powitałam ją uśmiechem i obie poszły do jakiejś przytulnej kawiarni. Wystrój był bardzo przyjemny jasne kolory, powiązane z czerwonym odcieniem. W środku unosił się przyjemny zapach, ciast. Usiadłyśmy do dwu osobowego stolika. Po chwili podszedł do nas kelner, z kartami.
           Ja wybrałam cappuccino i Tiramisu, a Cami, Latte i ciasto orzechowe. Gdy je przynieśli zaczęłyśmy jeść. Rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się prawie z niczego. Niestety, wszystko co dobre kiedyś się kończy, dzwonił mój ojciec.
      - Halo. - usłyszałam jego surowy głos. - Violetta?!
      - Yhm - mruknęłam.
      - Wracaj do domu już! Migiem! Gdzie ty się szlajasz? Jesteś za mło - szybko się rozłączyłam. Nie dałam dokończyć mu zdania. Powiedziałam Cami że muszę iść, wymieniłyśmy się numerami telefonów, po czym zostawiłam pieniądze i mówiąc "Do widzenia" wyszłam. "Nienawidzę go za to! Traktuje mnie po prostu jak dziecko." Myślałam o ojcu, wkurza mnie to że nawet jak teraz - mam 17 lat, i tak będę małą dziewczynką.


*Leon*
*Meksyk*

          Nie wiedziałem co powiedzieć, nie mogłem dobrać odpowiednich słów. W ogóle, czułem się jakby odcięło mi język, bez którego nie możliwe jest cokolwiek powiedzieć. Ręce mi drżały, i zupełnie zapomniałem o kimś imieniem "Megan". Teraz liczył się mój kumpel.
      - Aaale jaaktoo? - wybełkotałem patrząc na niego. - Przecież wiesz że nie możesz, jesteśmy przyjaciółmi od małego. Nikogo oprócz Fran (mojej siostry) nikogo nie lubię, są wredni. - zacząłem mówić.
      - Wiem, ale to nie moja wina, ojciec dostał lepszą pracę dlatego się wyprowadzamy - powiedział mi.
      - Dokąd? - spytałem.
      - Nie wiem stary, nie wiem - pokiwał głową - nie chcą mi powiedzieć.  
      - Ale wyślesz mi wiadomość jak się dowiesz? - pokiwał głową.
      - Sory muszę już iść - powiedział i zaczął iść w stronę miasta.
      - Czekaj! Kiedy wyjeżdżasz?
      - Za dwa dni - to były ostatnie dwa słowa które usłyszałem. Popatrzyłem na zegarek 15:56. Mam jeszcze 4 minuty do spotkania z następną. Nie chcę mi się, ale muszę się na czymś wyładować - nie mówię tu o biciu - nie bije kobiet. Mówię o dobrej zabawie.



***

Ru tu tu tu :D
Cześć :)
Na początku chcę podziękować za obserwatorów, i komentarze :3
Cieszę się że wam się podoba <3
Tutaj piosenki będą w formie angielskiej nie Hiszpańskiej. Przynajmniej na razie ;>
Czekam na opinie, i muszę powiedzieć że nie długo zawieszę - ze względu na wakacje (wyjeżdżam)
Pozdrawiam.
Ibbie ♥

piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 1 // Wyprowadzam się

*Violetta*
*Los Angeles*

         Obudziły  mnie, promienie słońca, które wdarły się do mojego pokoju. Przeciągnęłam ręce, w geście wyprostowania kości. Westchnęłam, po czym wstałam z wygodnego łóżka. Ziewnęłam, i założyłam moje mięciutkie, cieplutkie kapcie. Podeszłam do szafy, po czym wyciągnęłam z niej, leginsy w kwiatki, bluzkę w paski - żółto  - biała. I różową marynarkę. Weszłam do łazienki, znajdującej się w moim pokoju. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam oraz umalowałam się. Uczesałam się, po czym założyłam naszyjnik i zeszłam na dół gdzie siedział już tata.
      - Kochanie pamiętasz? - zaczął tata - dziś masz przesłuchania do tej szkoły - powiedział uśmiechnięty.
       - Ah tak! Masz rację! Zapomniałam - szybko skończyłam jeść kanapkę, pobiegłam na górę po torebkę i tak samo szybko zbiegłam z nią na dół. Założyłam buty, pożegnałam się z tatą i wyszłam z domu. Szybko biegłam w stronę mam nadzieje mojej przyszłej szkoły. Mijałam dziesiątki ludzi, niektórzy też biegli w jakieś inne strony. Gdy dobiegłam, odetchnęłam z ulgą bo zostało mi 5 minut do rozpoczęcia przesłuchań. "Hollywood Arts" - przeczytałam po cichu nazwę.

Zapiszczałam Cicho, i pchnęłam drzwi, przeraziłam się ilością osób w środku. Zaczęłam się przepychać pomiędzy ludzi. Gdy odnalazłam klasę z moim przedziałem wiekowym czyli 17-18 lat usiadłam na jednym z wolnym krzeseł.
Zaczęłam przypominać sobie tekst piosenki którą miałam zaśpiewać. Co jakieś 5-7 minut wzywali to nową osobę. Z niecierpliwością czekałam na moją kolej.
       - Hey, jestem Camila - podeszła do mnie jakaś dziewczyna z rudymi włosami.
        - Cześć, a ja Violetta - uśmiechnęłam się serdecznie. Dziewczyna usiadła obok mnie i zaczęłyśmy rozmawiać na rożne tematy. Była bardzo fajna, myślę że się zaprzyjaźńimy.
       - Violetta Castillo! - usłyszałam. Przęłknęłam głośno ślinę, pożegnałam się z Cami i zaczęłam iść w stronę drzwi od sali przesłuchań.


*Leon*
*Meksyk*

         Chodziłem po  mieście bez celu, od kilku miesięcy błagam ojca, o przeprowadzkę. Ale nie! Nie możemy, a dlaczego? Bo moja siostra musi się kształcić. A ona ma 10 lat! A ja za dwa tygodnie osiemnaście, dlatego nic nie będzie mnie trzymało w Meksyku. Kocham muzykę, i jej chcę się uczyć, tak jak moja druga siostra - jesteśmy bliźniakami, ale ani trochę podobni. I to z nią chcę wyjechać.
Właśnie idę na spotkanie z kolejną dziewczyną - tak można, zahaczyć że jestem, aroganckim, typem który chcę każdą. Nie ważne dlaczego... Nagle zadzwonił do mnie telefon.
Spojrzałem na wyświetlacz - Marco - mój najlepszy kumpel.
      - Stary - usłyszałem.
      - No siema. - odpowiedziałem.
      - Musimy się spotkać. Teraz! Już! W  tej chwili! - zaczął krzyczeć przez telefon.
      - Spokojnie! Gdzie? - zapytałem.
      - Las, nasz domek na drzewie - powiedział i się rozłączył.
Kiedyś, jak mieliśmy po pięć lat, zbudowaliśmy z naszymi ojcami domek na drzewie. Przetrwał do dziś, a teraz to jest takie nasze miejsce spotkań. Szybko tam, pobiegłem i zobaczyłem Marco, siedział z nogami spuszczonymi w dół.
     - Stary! Konkret! Zaraz idę na spotkanie z Megan! - powiedziałem do niego.
     - Wyjeżdżam! Wyprowadzam się - mój uśmiech nagle zszedł. Mój najlepszy kumpel, właśnie się wynosi z Meksyku.




***
Witajcie :)
Na początek chcę podziękować, za 3 obserwatorów i 6 komentarzy ;) 
To dla mnie bardzo ważne :***
Pierwszy rozdział już za nami ;>
Podobał się? 
Wszyscy pewnie myśleliście że Leon, to ten co teraz jest szczęśliwy z Larą! A nie, to Diego XD
Mam nadzieję że się podobało :)
Całuję mocno :* 
I bardzo proszę, o komentarze jak przeczytaliście :3
Ibbie ♥

czwartek, 24 lipca 2014

Prolog 0 // Życie to istna paranoja

Niepewnie, otworzyłam pamiętnik mojej mamy. Pierwszy wpis, był dla mnie taki... tajemniczy? Wylała w  nim tyle uczuć i emocji. Czytam jej pamiętnik, zawsze gdy mam problem. Teraz mam ich bardzo wiele. Chłopak mnie zdradził, po czym wyjechałam  z tatą do Los Angeles. Nie umiałam mu wybaczyć, nie tym razem... Teraz, jest szczęśliwy z Larą, a ja niestety nie umiem nikogo poznać. Moje życie to istna paranoja, tata za bardzo opiekuńczy. Za bardzo, mama, no to jej już ze mną nie ma. Nie mam rodziny po za Ojcem. A w dodatku, mam dziwne wrażenie że jakaś kobieta za mną chodzi...

***
Cześć :)
Mam na Imię Gabrysia i mam 13 lat.
Bardzo lubię pisać, sprawia mi to wielką przyjemność.
Czekam na komcie :**
Ibbie ♥


Chat~!~

Chat~!~